|
PARYŻ - Niestety mało zdjęć i kiepskiej jakości . W
Świecku sie ponownie spotkaliśmy w drodze powrotnej. Dalej trzeba
było iść na pociąg - autostop w Polsce to makabra .
Tu
musieliśmy nocować pomiędzy zjazdami z autostrady. Była noc i nikt
nie chciał się zatrzymać a do Tankszteli 12 km. Takie były skutki
niedogadania się z kierowcą który nas podwoził.
Strasburg
- granicę przeszliśmy pieszo. Ren troche śmierdził ale nie było tak
źle :)) Koniec pociągowych wygód i znowu autostopowa rzeczywistość.
Paryż
- kto by pomyślał wcześniej że sie na to porwiemy :)) Trzy dni intensywnego
zwiedzania. Ale wrócić tam na pewno trzeba.
Ale przeżycia niesamowite. Wyobraźcie sobie 950 FF na cztery osoby - a jakie plany - zwiedzimy Paryż i Lazurowe Wybrzeże - będziemy tam co najmniej tydzień. Niestety skończyło się na czterech dniach, ale jakich. Sam dojazd "stopem" był pełen przeżyć, ale pobyt w stolicy Francji to istna bajka. Naszą sypialnią był trawnik i okolice Wieży Eiffel'a, posiłkiem sucha bagietka i musztarda, oraz wino marki wino w kartonikach. Z braku forsy opaliliśmy napotkanych tam Polaków z wszystkich papierosów. Pomimo tych - powiedzmy skromnie - niedogodności, zwiedziliśmy większość miejsc wartych zobaczenia. Polecamy - cmentarz Pere-Lachaise, a tam grób Jima Morissona, Frycka Chopina. Oczywiście polecamy Louvre, Centrum Pompidou, całą dzielnicę Mont Martre wraz z przecudowną bazyliką Sacre Coeur. Natomiast nie polecamy stanowczo jeżdżenia metrem bez biletu - okropne nieprzyjemności. Powrót to dopiero były przeżycia :)) W związku z brakiem kasy chcieliśmy wracać jak najtaniej. Polacy stołujący sie w polskiej misji poradzili nam sposób: Zgłaszamy kradzierz i z kwitem z policji jedziemy na dworzec w kierunku wschodnim, tam wsiadamy w pociąg do Strasburga. Czekamy aż ruszy i idziemy do konduktora i mówimy że nas okradli i wracamy do Polski. Konduktor wypisuje nam bilety kredytowe (brak odpowiedniej umowy z Polska żeby ściągnąć takie należności, nie mówiąc o błędach w spisywaniu adresów). Dostajemy klimatyzowana kuszetkę :)) I takim sposobem dojeżdżamy za darmo do Strasburga. :))
BARCELONA - OLE !!!! Piękne miasto. Kolejna podróż "auto-stopem" z przeżyciami. Dojazd do Barcelony nie był trudny, chociaż niestety już na samym początku zgubiliśmy resztę ekipy (Wojtka i Roberta "Boncara") i dalej podróżowaliśmy we dwoje. Trasa wyglądała mniej więcej tak: Wyruszyliśmy ze Zgorzelca ok. 6 rano, stopa złapaliśmy dość szybko i w kilku skokach wieczorkiem dojechaliśmy do Freiburga (oczywiście jechaliśmy parami - Ja z Agnieszką i Robert z Wojtkiem). We Freiburgu przeżyliśmy małą niespodzinkę :)) okazało sie że nasi znajomi z akademika (Marcin i Piotrek) w tym samym czasie wybrali sie w podróż po Europie autostopem i niespodziewanie spotkaliśmy się we Freiburgu. Szybko ustaliliśmy że możemy dalej podróżować wspólnie i że nasze cele to Barcelona i Lazurowe. Następny postój wyznaczyliśmy sobie w Orange tam mieliśmy zaczekać na siebie nawzajem jeżeli się nie spotkamy to będziemy czekać pod kościołem Sacrada Familia w Barcelonie. jak się później okazało widzieliśmy się tam po raz ostatni. W Orange czekaliśmy na resztę jakieś 12 godzin w końcu jakiś francuz złapał nam stopa przez CB prosto do Barcelony. W Barcelonie byliśmy o 7 rano w 49 godzin po wyjeździe z Polski.
W Hamburgu w konsulacie
Agnieszka dostała paszport jednorazowy a ja radę żebym próbował
przejść granicę na dowód osobisty, który jeszcze miałem.
W
Hanowerze nasz kolega Waldek pracował u pewnego Pastora u którego
zamieszkaliśmy na prawie 2 tygodnie - to była sielanka :))
Tu
we Freiburgu po raz ostatni widzieliśmy naszych przyjacioł. Ponownie
spotkaliśmy sie dopiero w Polsce.
Orange
- 12 godzin bezskutecznego oczekiwanie na resztę wycieczki :)) A gorące
było tego roku lato :)))
Upragniona
Barcelona - niewiele zdążyliśmy zwiedzić. Kilka lat później trzeba
było wrócić żeby to nadrobić a i tak trzeba by pojechać tam po raz
trzeci :))
Pierwsza noc w Barcelonie na plaży zakończyła się niestety całkowitą porażką - nasze wszystkie dokumenty i część ciuchów padła łupem złodziei z Maroka, jak się później okazało nie byliśmy jedyni których tej nocy okradziono. Nie polecamy spania na plaży !!! Ale nie ma tego złego :))) następny nocleg w pensjonacie - rewelacja można się było pożądnie umyć i wyspać no i można było wyjść do miasta bez plecaków. Wspaniałe są w Barcelonie budowle Gaudiego z ciągle nie dokończonym ale robiącym niesamowite wrażenie kościołem Sacrada Familia. Spędziliśmy w Barcelonie trzy dni czekając bezskutecznie na zagubionych kolegów a potem pojechaliśmy do Hanoweru do znajomego u którego zalegliśmy prawie 2 tygodnie pławiąc się w luksusach domostwa jego pracodawcy!! Wyjeżdżając z Polski mieliśmy na tą wyprawę 300 marek w kieszeni, dzięki 3 dniom pracy w Niemczech wracając do Polski znowu mieliśmy 300 marek :)) Mogliśmy sobie dzieki temu zrobić jeszcze wakacje w Polsce. |
Wieża Eiffla, niedalego w parku na estradzie koncertowej nocowaliśmy :)) |
|
Sacre Coeur |
|||
Barcelona i słynna Sacrada Familia |
|||
Freiburg - po raz ostatni razem |
|||
Barcelona |
|||
W pociągu do Zgorzelca :)) |