W okolice Wenecji dojechaliśmy około południa następnego dnia po wyjeździe z Polski. Już w kraju postanowiliśmy szukać kempingu raczej nie w okolicy samej Wenecji ale w promieniu 30-50 kilometrów od mista. Właściwie jedynym naszym celem była sama Wenecja. Kompiele w morzu i wylegiwanie na słońcu zostawialiśmy sobie na ligurię. Po zjechaniu z autostrady A4 skierowaliśmy się w kierunku wybrzeża. Postanowiliśmy rozpocząć poszukiwania od miasta Caorle około 35 km od Wenecji.

Dojazd do wybrzeża od autostrady odbywa się przez zupełnie płaską równinę poprzecinaną licznymi kanałami. Drogi są raczej wąskie dlatego trzeba uważać zwłaszcza przy wymijaniu i wyprzedzaniu. Po drodze są biura informacji turystycznej dlatego radzę patrzeć na znaki informacyjne. Można dostać tam mapki okolicy i porady gdzie szukać noclegów. W takim właśnie biurze otrzymaliśmy mapkę miejscowości Caorle i okolic. Niestety po odwiedzeniu jednego z zaznaczonych na mapce kampingów okazało się że ceny nas przerastają i oscylują w granicach 25 euro za dwie osoby + namiot + samochód. Faktem jest jednak że na takich kampingach można korzystać z wszelkich oczywiście extra płatnych wygód (pole golfowe, basen, sauna, restauracje...itd.)

Trochę nas ceny zaniepokoiły, postanowiliśmy jednak ruszyć dalej w kierunku Wenecji i sprawdzać wszystkie napotkane kampingi. I to był super pomysł. Już po kilkuset metrach znaleźliśmy kemping, który nam odpowiadał. (INFO) Nie był zbyt duży ale był zdecydowanie tańszy.

Następnego dnia wyruszyliśmy na zwiedzanie Wenecji. Dużo słyszeliśmy o tym mieście więc ciekawi byliśmy jakie na nas sprawi wrażenie. Opinie jakie słyszeliśmy w Polsce były bardzo różne. Od niezadowolenia do zachwytów. Z Caorle wyjechaliśmy do Punta Sabbioni gdzie postanowiliśmy zostawić samochody i przepłynąć promem do Wenecji. Ci co kiedyś będą przejeżdżać tą trasą radzę wyruszyć dość wcześnie ponieważ droga wiedzie przez wszystkie letniskowe miejscowości na wybrzeżu i przejazd 35 kilometrów zajmuje grubo ponad godzinę jeżeli jest duży ruch. W Punta Sabbioni jest bardzo dużo parkingów na których można bezpiecznie zostawić samochód. Ceny to około 3 euro za godzinę. My samochody zostawiliśmy na jednej z ulic (chyba jedynej) z dochodzących do głównej drogi gdzie nie było znaków zakazujących postoju.

Promy do Wenecji odpływają co 30 minut jednak zawsze jest tak bardzo duży tłok i w sezonie może się zdarzyć że trzeba czekać na następny bo do pierwszego się nie zmieściliśmy. Cena w obie strony to 6 euro za osobę. Płynie się około 50 minut. Po drodze prom zawija jeszcze do Lido di Venezia. Wielką zaletą takiego rozwiązania dojazdu do Wenecji jest to że prom zawija bezpośrednio w okolice Palcu św. Marka. Od razu jesteśmy w sercu Wenecji.

Mimo nie najlepszej pogody (co kilka godzin padał deszcz) Wenecja nas zachwyciła. To misto zdecydowanie ma swój specyficzny klimat i urok. Masa niepowtarzalnych mostów, placyków i kanałów tworzy super scenerie. Wspaniale komponuje się z tym wszystkim również kolor wody w zatoce weneckiej. Zielonkawo-turkusowa woda tworzy wspaniałe tło dla zabytkowych budynków stojących nas Canale Grande. Trochę cały urok zwiedzania psują tłumy turystów, szczególnie w okolicach placu św. Marka. Wystarczy jednak zboczyć trochę z głównych szlaków zwiedzania i możemy delektować się urokami Wenecji bez tłumów turystów. całą Wenecję można z powodzeniem w kilka godzin obejść pieszo. Warto się posiłkować jakimś przewodnikiem żeby dotrzeć do wszystkich ciekawych miejsc.

Powrotna droga promem była dla nas szczególnie egzotyczna i pełna adrenaliny :) Na zatoce rozszalała się akurat gigantyczna burza. Prom musiał ustawić się dziobem do wiatru i fal bo przechyły zaczynały się już robić niebezpieczne. Praktycznie nic nie było widać. Wielkie uznanie dla kapitana ze w tych warunkach trafił do portu :).

Następnego dnia wyruszyliśmy do Ligurii.