Podobnie jak do Wenecji do Ligurii jechaliśmy zupełnie 'w ciemno' nie mieliśmy nic zarezerwowane. Uzbrojeni jedynie w wydrukowane z internetu namiary na campingi ruszyliśmy na poszukiwania noclegu. Pierwsza próba podobnie jak kilka dni wcześniej okazała się całkowicie poza naszym zasięgiem. Postanowiliśmy użyć naszych telefonów komórkowych. Pierwszy telefon i strzał w dziesiątkę. Jedziemy do Riva Trigoso.

Okazało się ze kemping La Pineta jest jeszcze tańszy od tego w okolicach Wenecji (dzięki temu przedłużyliśmy pobyt). Kemping jest zorganizowany w systemie tarasów (nie wszędzie można dojechać samochodem) i położony jest w pobliżu stoczni. Jednak poza pobudką o 8 rano :)) w niczym to nie przeszkadza. Do plaży mieliśmy około 200 metrów. W Sestri Levante (Riva Trigoso jest jego częścią) jest sporo kempingów. Nam ten bardzo pasował (6 euro od osoby dziennie), mieliśmy super miejsca z własnym prądem i wodą (kamienny zlew) niedaleko parkingu gdzie były nasze samochody. Oto lista kempingów:

Pobyt w Riva Trigoso potraktowaliśmy jako bazę wypadową do zwiedzania Cinque Terre, Portofino, Florencji i Pizy. Najpierw odwiedziliśmy Portofino. Miasteczko porównywane z francuskim St. Tropez. Na własne oczy przekonaliśmy się że do Sy. Tropez to mu jeszcze daleko. Faktycznie można nacieszyć oczy pięknymi widokami, szczególnie zostawiając samochód w miasteczku Paraggi (w Portofino parkingi kosztują ok 5 euro za godzinę) kilometr od Portofino i idąc do miasteczka pieszo wytyczoną trasą turystyczną. Jednak trzeba się przygotować że jest to nieco snobistyczne miejsce pełne bardzo drogich jachtów i sklepów. szkoda ze nie udało nam się wejść na górujący nad miasteczkiem zameczek (był akurat remont) z pewnością roztacza się z niego wspaniały widok na zatokę Rapallo. To w Portofino trzeba zobaczyć koniecznie.

Następnym celem naszego zwiedzania było Cinque Terre. Pięć malowniczych miasteczek przez wieki prawie odciętych od świata. Można do nich było tylko dopłynąć, były całkowicie niedostępne od strony lądu. Teraz do większości można dojechać samochodem ale kto się na to porywa niech się przygotuje na spędzenie dnia w aucie. Okolice pełne są serpentyn i brak jest prawie zupełnie parkingów. Najlepiej do Cinque Terre dostać się pociągiem. W każdej miejscowości jest dworzec kolejowy. najlepiej kupić specjalny bilet ważny przez kilka godzin od skasowania, można w ten sposób wysiadać w każdym miasteczku. Pomiędzy wszystkimi miasteczkami biegną wykute w skałach lub poprowadzone przez gaje oliwne szlaki turystyczne.

My wybraliśmy się z Sestri Levante pociągiem (cena za 2 osoby w dwie strony to 9,60 euro). Wysiedliśmy w ostatniej miejscowości (Riomaggiore) i ruszyliśmy pieszo wzdłuż brzegu do Manaroli. Ten odcinek jest naprawdę spacerowy a widoki są przepiękne. Po 30 minutach doszliśmy do Manaroli chyba najpiękniejszej miejscowości Cinque Terre. Domki uczepione przwie pionowej skały robią niesamowite wrażenie. Warto zatrzymać się na trochę i wypić kawę w cieniu i niesamowitej atmosferze tego miasteczka. Do Carnigli musieliśmy jechać pociągiem ze względu na remont szlaku turystycznego. Zanim dowiedzieliśmy się jednak o remoncie zdążyliśmy zrobić już kilkaset metrów szlakiem. Dzięki temu mieliśmy możliwość wykąpać się w lazurowej wodzi w urokliwej małej zatoczce. Po dojechaniu do Carnigli znów przeszliśmy na szlak turystyczny wiodący do Vernazza. Tym razem to nie był spacerek :) Półtorej godziny marszu po górach wymęczyły nas strasznie. Widoki po drodze zapierały dech w piersiach. Trudno to wszystko opisać (nawet zdjęcia tego nie oddają) to trzeba na własne oczy zobaczyć. Vernazza podobnie jak pozostałe miejscowości budzi zachwyt, warto zejść do przystani i odpocząć w cieniu górującej nad miastem wieży. Ponieważ kończył nam się już czas na powrotne wykorzystanie biletów nie pojechaliśmy już do Monetrosso. Pewnie szkoda ale i tak byliśmy zachwyceni tym co zobaczyliśmy. To co jeszcze jest fajne w Cinque Terre to że nie ma tam w ogóle polskich turystów a nawet tych zachodnich nie ma tak dużo żeby to przeszkadzało.

W międzyczasie w Riva Trigoso odbywało się święto Bagnun (to taki ichni placek z rybami) Zgodnie z plakatami miało się odbyć darmowe degustowanie owego placka. Myśleliśmy - pójdziemy, zjemy, zabawimy sie :) Okazało sie ze kolejka Włochów do placka była przez kilka godzin kilkudziesięciometrowa. Zrezygnowaliśmy :)) Ale za to pokaz sztucznych ogni był super.

Kilka dni później pojechaliśmy do Pizy i Florencji.

strona www campingu